Al la enhavo

Słownik pol-esp i esp-pol z 40 tys. haseł

de geo1963, 2010-decembro-01

Mesaĝoj: 96

Lingvo: Polski

geo1963 (Montri la profilon) 2011-marto-04 05:31:06

paulopolo:
Mnie się wydaje,że nasze wnuki będą mówic do komórki, a komórka będzie na bierząco tłumaczyć, jak teraz robia to tłumacze(ludzie).
Mówienie do komórki jest fajne przy pytaniu o drogę lub przy zakupie chleba. W poważniejszych kontaktach się nie sprawdzi, ponieważ to to samo, co rozmowa poprzez tłumacza. Rozmówcy właściwie nie rozmawiają ze sobą, tylko tłumacze. Dlatego ludzie zawsze będą się musieli uczyć języków obcych - jak rachunków, pomimo posiadania kalkulatorów. Jeśli ludzkość nie wybierze esperanto (lub innego języka sztucznego), to nasi potomkowie będą skazani na lata ciężkiej nauki i językowe upośledzenie. Tak, upośledzenie. Dzieci dzisiaj uczą się angielskiego przez 12-15 lat, a i tak mówią gorzej od rodowitych anglojęzycznych - stawia ich to zawsze niżej w rozmowach. Co więcej, jeśli języka nie używa się często (codziennie przez wiele godzin), to po pewnym czasie nabyte umiejętności znikają, stają się przytłumione i niedostępne. Tak może się stać nawet z językiem ojczystym, jeśli ktoś wyjedzie do innego kraju i wróci po wielu latach. Nie mówi płynnie, robi błędy, musi szukać słów... Przyczyna jest prosta - język naturalny jest tak trudny, że układ nerwowy musi być ciągle stymulowany, aby zachować wszystkie niezbędne połączenia neuronowe. Fakt jest taki - ludzie przypominają sobie esperanto po kilku dniach, natomiast przypomnienie sobie języka obcego lub nawet ojczystego to kwestia tygodni lub miesięcy. Oczywiście i tak potęgi ekonomiczne wymuszą naukę swojego języka, esperanto nikt nie wspiera. Dlatego nie jest taki popularny jak np. angielski. Ale od angielskiego jest dziesiatki razy lepszy dla ludzkości i dlatego należey go propagować. Nawet ten "wspaniały" angielski nie jest przecież jednolity i w różnych regionach świata ludzie różnie nim mówią - czasem nawet trudno ich zrozumieć osobie znającej doskonale ten język. Typowy przykład:
Żołnież australijski jest pytany w okopie przez oficera brytyjskiego:

- Have you come here to die?
- haw ju kam hier tu daj
- Przyszedłeś tu umrzeć?

odpowiedź:

- No, Sir. I came yesterday
Neu ser, aj kejm jesterdaj
- Nie, Sir. Przyszedłem wczoraj.

Po australijsku today (dzisiaj) jest wymawiane tak samo jak brytyjskie to die (umrzeć). Sami anglojęzyczni nie mogą się ze sobą czasami dogadać, a reszcie świata wciskają angielski jako super narzędzie do porozumiewania się na szczeblu międzynarodowym. Z chińskim będzie jeszcze gorzej.

paulopolo (Montri la profilon) 2011-marto-04 09:36:36

Heheridulo.gif, nie wiedzialem o tej subtelnej różnicy miedzy angielskim, a australijskimridulo.gif.

Czas pokaże. Ja już wielokrotnie widzialem jak np. anglik pisze zdanie po angielsku w translatorze, po czym klika i komputer mowi po chińsku. I maja z tego straszny ubawridulo.gif. Ja sam tez juz wiele razy korzystalem z translatora w trakcie dyskusji.
Angielski w szkolach to jest głownie nauka gramatyki, a nie mówienia i w tym jest pies pogrzebany. Uczniowie wiedza co to jest imiesłow bierny albo mowa zależna, a nie wiedza jak kupic bilet.
Wyższosc esperanto jest bezdyskusyjna,ale znam wielu ludzi, którzy przerwali nauke z powodu tego, ze malo ludzi mówi w tym jezyku. A ja im teraz mówie :" dobrze to prawda ze srednio 100 osob zna ten jezyk na kraj, ale to jest 100 ciekawych osob."
Ciekawe czy jesliby kazdy esperantysta dawal 10 zl miesiecznie to tez byśmy mieli jako takie dotacje? Po paru latach moze by sie uzbieralo na słownikridulo.gif.
Co do rachunków, to wiekszosc moich znajomych albo zapomniala jak sie mnoży i dzieli pisemnie albo nigdy nie wiedziala.

Swoja droga napisac post o 5:31 ridulo.gif

peteris92 (Montri la profilon) 2011-marto-05 10:36:45

paulopolo:
Angielski w szkolach to jest głownie nauka gramatyki, a nie mówienia i w tym jest pies pogrzebany. Uczniowie wiedza co to jest imiesłow bierny albo mowa zależna, a nie wiedza jak kupic bilet.
I to jest właśnie esencja nauki języków w szkołach. W szkołach uczyłem się angielskiego przez 10 lat, ale dopiero gdy wykupiłem sobie lekcje w prawdziwej szkole językowej, zrozumiałem jak przestarzała i nieskuteczna jest metodyka nauczania w normalnych szkołach.

Myślę, że ponad połowa ludzi po nauce angielskiego kilkuletniej w szkołach nie jest w stanie sklecić kilku komunikatywnych zdań.
Przy lepszych metodach taki nakład czasu pozwoliłby na to, że niemal każdy byłby w stanie mówić w języku płynnie.

geo1963 (Montri la profilon) 2011-marto-07 20:12:15

peteris92:
paulopolo:
Angielski w szkolach to jest głownie nauka gramatyki, a nie mówienia i w tym jest pies pogrzebany. Uczniowie wiedza co to jest imiesłow bierny albo mowa zależna, a nie wiedza jak kupic bilet.
I to jest właśnie esencja nauki języków w szkołach. W szkołach uczyłem się angielskiego przez 10 lat, ale dopiero gdy wykupiłem sobie lekcje w prawdziwej szkole językowej, zrozumiałem jak przestarzała i nieskuteczna jest metodyka nauczania w normalnych szkołach.

Myślę, że ponad połowa ludzi po nauce angielskiego kilkuletniej w szkołach nie jest w stanie sklecić kilku komunikatywnych zdań.
Przy lepszych metodach taki nakład czasu pozwoliłby na to, że niemal każdy byłby w stanie mówić w języku płynnie.
Uczeń, aby coś opanować, musi mieć motywację. Nie wystarczą jakieś super metody - nauka jest procesem czynnym. Jeśli uczeń aktywnie w niej nie uczestniczy, to efekt jest marny. W normalnej szkole, np. gimnazjum 1/3 klasy chce się uczyć, 1/3 nie wie po co się ma uczyć, a 1/3 ma to zupełnie gdzieś i rozrabia. Spróbuj w takiej sytuacji wprowadzać zaawansowane metody nauczania języka, np. w klasie 24 osobowej. Stosuj indywidualne podejście do ucznia - ciekawe ile czasu miałbyś na jednego osobnika? 4 minuty? Aby nauczyć się języka obcego, czas jest liczony w tysiącach godzin. Np. my mówimy polskim przez dziesiątki tysięcy godzin (może i setki tysięcy) a i tak popełniamy błędy. To co ma zrobić biedny obcokrajowiec, który nie ma tyle czasu na naukę - nauczy się tylko trochę. To samo jest z naszymi dziećmi - uczą się tylko trochę - żadna szkoła nie nauczy cię perfekt języka - to mit. Musisz wyjechać do danego kraju i posiedzieć tam przez kilkanaście lat, czynnie ucząc się mowy. Po tym czasie zaczniesz może i płynnie mówić, ale wciąż będziesz robił błędy (akcent, zwroty, formy gramatyczne). Przecież obcokrajowca można poznać, nawet gdy mieszka w Polsce przez 20 lat. W drugą stronę jest tak samo. Więc nie szerzmy mitów, że są szkoły, które uczą perfekt języka angielskiego. Ja się jeszcze z taką nie spotkałem. Anglik od razu wyczuje obcego.

peteris92 (Montri la profilon) 2011-marto-08 16:03:16

Ależ ja nie pisałem, że szkoły językowe uczą tak, jakbyś był native - chciałem jedynie zaznaczyć, że robią to o niebo skuteczniej.

Być moze faktycznie dlatego, że do płatnej szkoły językowej uczęszczają chętni, a nie tacy, co nawet nie wiedzą po co żyją.
Problem jest taki, że chcemy mieć wykształcone społeczeństwo, tak jakby do kopania rowów nikt już nie musiał iść. Kiedyś stawiano na jakość, dziś na ilość. Tym sposobem dobre licea przyjmują coraz to mniej ambitnych i coraz bardziej przygłupawych uczniów, którzy są bo są, jakoś na tych 2 przetrwają. Bynajmniej to, co mówię nie jest gołosłowne. Znam to z przykładu mojego liceum - kilkanaście lat dostawali się tam ludzie, którzy potem tworzyli elitę regionu, teraz idą tam półanalfabeci, a mimo to i tak uchodzi za najlepsze liceum w okolicy. Strach pomyśleć, jaki jest poziom w innych szkołach...

Podsumowując:
1) uczniom się nie chce
2) metody są mało skuteczne
3) dewaluacja edukacji

geo1963 (Montri la profilon) 2011-marto-08 19:18:50

Ja jestem nauczycielem informatyki. Uczę już ponad 20 lat. Problem rozpoczął się w naszym liceum, gdy dotarły do niego roczniki gimnazjalistów tuż po reformie edukacji - ręce mi wtedy opadły. To niestety jest antyreforma - kradnie uczniom 2 lata z okresu nauki, o tyle spadł poziom w nauczaniu. W liceum, gdy z uczniem można było coś zrobić, ukradziono jeden rok (jest 3 lata, dawniej było 4). Teraz liceum tak naprawdę trwa 2,5 roku - trzecie klasy kończą naukę wcześniej i nic z nimi nie daje się robić, bo kują tylko przedmioty maturalne. Dzisiejsi licealiści, rozpoczynając naukę w liceum, mają mniej więcej poziom dawnych 7 klasistów szkoły podstawowej. Nie można na zajęciach robić nic bardziej zaawansowanego, jak dawniej, bo większość klasy nawet nie ma pojęcia o czym jest lekcja. Materiał jest maksymalnie okrojony, tzw. minimum - nie ma pieniędzy na właściwą liczbę godzin, szkoła rok w rok schodzi na psy. Pani minister Hall jest zadowolona - udało się jej w końcu rozwalić edukację w Polsce. Jeszcze trochę, a dorównamy szkolnictwu brytyjskiemu i amerykańskiemu - to był przecież cel tych pseudoreform. A my tu mówimy o właściwej nauce języków obcych. Ludzie nie umieją pisać po polsku, połowa klasy to analfabeci funkcjonalni, którzy czytają tylko SMS'y. Do książki nie zajrzą, bo nic nie rozumieją z normalnych tekstów. I tak to już będzie wyglądać. Oczywiście wszystko zwala się na nauczycieli, że źle uczą - a sprawdził ktoś, czy w takich warunkach można w ogóle uczyć? Wszyscy nauczyciele się umówili i nie pracują jak trzeba? Może system jest zły... A będzie jeszcze lepiej w 2012 - to już sięgnie dna, z którego nasz kraj nie podniesie się i za 30 lat.

peteris92 (Montri la profilon) 2011-marto-08 19:30:46

Niestety, muszę się zgodzić - reforma edukacji, tak chwalona przez niektórych nauczycieli (oczywiście z gimnazjum), okazała się totalną klapą. Teraz co 2-3 lata przerabia się ten sam materiał, tyle, że nieco rozszerzony. W gimnazjum powtórki, w liceum powtórki, potem w 3 klasie matura, więc niematuralne przedmioty idą na bok.
Co do materiału to on i tak jest za duży jak na obecną ilość godzin - mało jest przedmiotów, z których udaje się przerobić całą wiedzę. Albo okroić jeszcze bardziej, albo dać więcej pracy nauczycielom, co powinno iść w parze z wyższą płacą.

Z czytelnictwem, zauważam w ostatnich latach lekką poprawę - co prawda my młodzi, lektur nie czytamy, ale coraz więcej widzę osób czytających coś we własnym zakresie. Niekoniecznie żenadę typu "Zmierzch".

Co do nauczycieli, to grupa jak każda inna. Są solidni, są przeciętni i są też tacy, którzy odpychają od przedmiotu. Problemem rzeczywiście jest patologiczny system.

Ja uważam, że szkoła powinna być co najmniej częściowo płatna. Gówniarz zrozumie, że jego rodzice wypruwają żyły, żeby mógł się uczyć - w związku z tym część, pod wpływem wyrzutów sumienia zacznie nieco się przykładać.

Nie podoba mi się przepychanie przez lata obowiązkowe. Niewiele jest przypadków, że ktoś kibluje na poziomie podstawówka+gimnazjum. Mówią wtedy, że trzeba jakoś go przepchać przez ten obowiązkowy poziom. Dlatego uważam, że obowiązkowa powinna być tylko podstawówka. Jak ktoś nie będzie chciał się uczyć, to nie zmuszać. Do roboty.

Co do 2012. Mówisz o nowej podstawie programowej? Możesz przybliżyć, co się wtedy zmieni?

geo1963 (Montri la profilon) 2011-marto-08 20:59:05

peteris92:Co do 2012. Mówisz o nowej podstawie programowej? Możesz przybliżyć, co się wtedy zmieni?
Wypowiem się na temat informatyki. Teraz wszystkie klasy mają tzw. technologię informacyjną w pierwszej klasie przez 2 godziny w tygodniu. W 2012 będzie to już tylko jedna godzina. O ile teraz jest mało czasu na przerobienie wszystkich tematów, w 2012 z większości trzeba będzie zrezygnować - np. z ćwiczeń. 1 godzina w tygodniu to za mało, aby uczeń zrobił jakieś sensowne ćwiczenie. Oczywiście, wg pani minister, uczeń nauczy się wszystkiego w szkole podstawowej i gimnazjum, to po co uczyć go w liceum? Przecież będzie już taki mądry i dorosły. W 2012 w klasie 2 i 3 uczniowie wybierają profil i uczą się wybranych przedmiotów. Wg mnie liceum ogólnokształcące powinno nauczać ogólnie przez wszystkie lata nauki - profile uczniowie powinni wybierać na studiach. I liceum powinno trwać 4 lata. Do takiej szkoły przychodzi młodzież przebrana, nieuki odpadają. A rząd serwuje nam jeden marny rok, zamiast czterech. Nie trudno przewidzieć, do czego to doprowadzi. Na pewno będzie taniej, bo wielu nauczycieli straci pracę, często będą to ludzie z ogromnym doświadczeniem. Na ich miejsce przyjmie się młodych nauczycieli, wychowanych w tym systemie, o wiedzy 1/10 starszego pokolenia - ci zapewne będą lepiej i efektywniej uczyć młodzież, na pewno będą tańsi, przecież o to chodzi - o oszczędności. W razie czego zwali się wszystko na nierobów nauczycieli, bo za mało pracują, nie chce im się.

paulopolo (Montri la profilon) 2011-marto-08 22:39:07

geo1963:
peteris92:Co do 2012. Mówisz o nowej podstawie programowej? Możesz przybliżyć, co się wtedy zmieni?
Wypowiem się na temat informatyki. Teraz wszystkie klasy mają tzw. technologię informacyjną w pierwszej klasie przez 2 godziny w tygodniu. W 2012 będzie to już tylko jedna godzina. O ile teraz jest mało czasu na przerobienie wszystkich tematów, w 2012 z większości trzeba będzie zrezygnować - np. z ćwiczeń. 1 godzina w tygodniu to za mało, aby uczeń zrobił jakieś sensowne ćwiczenie. Oczywiście, wg pani minister, uczeń nauczy się wszystkiego w szkole podstawowej i gimnazjum, to po co uczyć go w liceum? Przecież będzie już taki mądry i dorosły. W 2012 w klasie 2 i 3 uczniowie wybierają profil i uczą się wybranych przedmiotów. Wg mnie liceum ogólnokształcące powinno nauczać ogólnie przez wszystkie lata nauki - profile uczniowie powinni wybierać na studiach. I liceum powinno trwać 4 lata. Do takiej szkoły przychodzi młodzież przebrana, nieuki odpadają. A rząd serwuje nam jeden marny rok, zamiast czterech. Nie trudno przewidzieć, do czego to doprowadzi. Na pewno będzie taniej, bo wielu nauczycieli straci pracę, często będą to ludzie z ogromnym doświadczeniem. Na ich miejsce przyjmie się młodych nauczycieli, wychowanych w tym systemie, o wiedzy 1/10 starszego pokolenia - ci zapewne będą lepiej i efektywniej uczyć młodzież, na pewno będą tańsi, przecież o to chodzi - o oszczędności. W razie czego zwali się wszystko na nierobów nauczycieli, bo za mało pracują, nie chce im się.
Jak to czytam to mi się "Dzień świra" przypomina...

peteris92 (Montri la profilon) 2011-marto-09 17:59:23

Dzień świra to jeden z moich ulubionych filmów.

Nie zgodzę się tylko z tą ogólnością nauczania. Uważam, że profile powinny istnieć w liceach, żeby powoli się w czymś specjalizować, szczególnie, że pracodawcy chcą młodego pracownika, fachowego i najlepiej doświadczonego. Więc im wcześniej wchodzi się na drogę specjalizacji, tym lepiej.

Reen al la supro