Słownik pol-esp i esp-pol z 40 tys. haseł
od geo1963, 1 grudnia 2010
Wpisy: 93
Język: Polski
geo1963 (Pokaż profil) 18 lutego 2011, 19:51:11
Dozorca:Dokładam się do pochwał.Jednak chciałbym nabyć słownik w wersji tradycyjnej i dzierżyć go w dłoniach średnio mocno.Raczej nie licz na wydanie książkowe - teraz wszyscy są zapatrzeni w angielski jak w słońce (za parę lat będzie to chiński), a o Esperanto nikt prawie nic nie wie. Dlatego raczej nie pojawi się nowe opracowanie książkowe w języku polskim. Jak masz kilkaset złotych, to możesz sobie kupić PIV - Plena Ilustrita Vortaro de Esperanto. Pozycja naprawdę cenna.
Ten z którego obecnie korzystam jest do bani.
Po drugie słownik komputerowy jest dużo wygodniejszy - książkę musisz ciągle kartkować i szukanie jest żmudne. Też kiedyś korzystałem ze słowników książkowych i krew mnie zalewała przy dłuższych tłumaczeniach - a teraz idzie to błyskawicznie. Wpisuje parę liter i już mam potrzebne słowo. Ale de gustibus non est disputandum - pri gustoj oni ne disputas...
sinjoro (Pokaż profil) 20 lutego 2011, 14:00:20
geo1963:Dlatego raczej nie pojawi się nowe opracowanie książkowe w języku polskim.A ja uważam, że w ciągu najbliższych lat taki słownik zostanie wydany. Potrzeba dużego słownika polsko-esperanckiego do dziś nie została zaspokojona. Inspiracją niech będzie dla nas wydany 4 lata temu Wielki słownik niemiecko-esperancki, który zawiera 160 tys. jednostek leksykalnych.
Wspaniale by było, gdyby takie dzieło dostępne było i w wersji papierowej, i elektronicznej. Słownik komputerowy z pewnością jest wygodniejszy, ale ileż nowych rzeczy można się nauczyć "przy okazji" szukając słowa w wersji papierowej
espek (Pokaż profil) 21 lutego 2011, 01:14:39
geo1963:Jak masz kilkaset złotych, to możesz sobie kupić PIVDodam w temacie ten artykuł o PIV
http://www.liberafolio.org/2010/piv-en-reto-kostos...
geo1963 (Pokaż profil) 21 lutego 2011, 11:58:02
sinjoro:Jestem w 100% za, ale też jestem realistą - dopóki angielski przykrywa wszelką działalność na polu języka międzynarodowego w świadomości 99% społeczeństwa, esperanto po prostu nie ma szans na przebicie się. Może upadek angielskiego na rzecz chińskiego otworzy niektórym oczy. Na razie widzę to w czarnych barwach.geo1963:Dlatego raczej nie pojawi się nowe opracowanie książkowe w języku polskim.A ja uważam, że w ciągu najbliższych lat taki słownik zostanie wydany. Potrzeba dużego słownika polsko-esperanckiego do dziś nie została zaspokojona. Inspiracją niech będzie dla nas wydany 4 lata temu Wielki słownik niemiecko-esperancki, który zawiera 160 tys. jednostek leksykalnych.
Wspaniale by było, gdyby takie dzieło dostępne było i w wersji papierowej, i elektronicznej. Słownik komputerowy z pewnością jest wygodniejszy, ale ileż nowych rzeczy można się nauczyć "przy okazji" szukając słowa w wersji papierowej
Rafcik (Pokaż profil) 27 lutego 2011, 06:52:02
geo1963 (Pokaż profil) 27 lutego 2011, 10:58:16
Rafcik:Czy możliwy jest upadek angielskiego na rzecz chińskiego? Wątpię, żeby w jakichkolwiek czasach ludzie byli na tyle nieleniwi, żeby zacząć uczyć się chińskiego.Już zaczęli - poczytaj w necie. W Ameryce zaczynają uczyć chińskiego na uniwersytetach. Twoje dzieci/wnuki/prawnuki? też będą wkuwały chińskie piktogramy, bo ludziom nie chce się obecnie przyjąć esperanto. W Azji już teraz angielski przegrywa z chińskim. Poza tym chiński wcale nie jest taki trudny - byłem kilka razy w Chinach i nawet opanowałem kilkanaście zwrotów i piktogramów. Pismo angielskie i wymowa też są trudne i praktycznie trzeba uczyć się pisania każdego wyrazu - ja do dzisiaj robię błędy, po ponad 30 latach używania tego "międzynarodowego" języka. Tutaj każdy powinien docenić prostotę i jasność pisowni języka esperanto.
paulopolo (Pokaż profil) 3 marca 2011, 20:51:01
geo1963:Mnie się wydaje,że nasze wnuki będą mówic do komórki, a komórka będzie na bierząco tłumaczyć, jak teraz robia to tłumacze(ludzie).Rafcik:Czy możliwy jest upadek angielskiego na rzecz chińskiego? Wątpię, żeby w jakichkolwiek czasach ludzie byli na tyle nieleniwi, żeby zacząć uczyć się chińskiego.Już zaczęli - poczytaj w necie. W Ameryce zaczynają uczyć chińskiego na uniwersytetach. Twoje dzieci/wnuki/prawnuki? też będą wkuwały chińskie piktogramy, bo ludziom nie chce się obecnie przyjąć esperanto. W Azji już teraz angielski przegrywa z chińskim. Poza tym chiński wcale nie jest taki trudny - byłem kilka razy w Chinach i nawet opanowałem kilkanaście zwrotów i piktogramów. Pismo angielskie i wymowa też są trudne i praktycznie trzeba uczyć się pisania każdego wyrazu - ja do dzisiaj robię błędy, po ponad 30 latach używania tego "międzynarodowego" języka. Tutaj każdy powinien docenić prostotę i jasność pisowni języka esperanto.
Ponadto uważam, że nie należy liczyć na upowszechnienie się esperanto w pszyszłosci.
Należy się cieszyć, że jest to jezyk elitarny i tak na niego patrzeć. Ja 2 razy podchodzilem do nauki esperanto rozwazajac czy ten jezyk ma przyszlość czy nie. I 2 razy rezygnowalem. Za 3cim stwierdzilem,że chce poznać ludzi, ktorzy sa na tyle szaleni żeby sie uczyc esperanta.
Chodzi mi o to, ze jak ktos mi mowi: "znam angielski" - to nie robi to na mnie wrażenia. Jak ktoś mi mówi "znam esperanto" - to ooooooooooooo!!!
Tak to widze.
geo1963 (Pokaż profil) 4 marca 2011, 05:31:06
paulopolo:Mówienie do komórki jest fajne przy pytaniu o drogę lub przy zakupie chleba. W poważniejszych kontaktach się nie sprawdzi, ponieważ to to samo, co rozmowa poprzez tłumacza. Rozmówcy właściwie nie rozmawiają ze sobą, tylko tłumacze. Dlatego ludzie zawsze będą się musieli uczyć języków obcych - jak rachunków, pomimo posiadania kalkulatorów. Jeśli ludzkość nie wybierze esperanto (lub innego języka sztucznego), to nasi potomkowie będą skazani na lata ciężkiej nauki i językowe upośledzenie. Tak, upośledzenie. Dzieci dzisiaj uczą się angielskiego przez 12-15 lat, a i tak mówią gorzej od rodowitych anglojęzycznych - stawia ich to zawsze niżej w rozmowach. Co więcej, jeśli języka nie używa się często (codziennie przez wiele godzin), to po pewnym czasie nabyte umiejętności znikają, stają się przytłumione i niedostępne. Tak może się stać nawet z językiem ojczystym, jeśli ktoś wyjedzie do innego kraju i wróci po wielu latach. Nie mówi płynnie, robi błędy, musi szukać słów... Przyczyna jest prosta - język naturalny jest tak trudny, że układ nerwowy musi być ciągle stymulowany, aby zachować wszystkie niezbędne połączenia neuronowe. Fakt jest taki - ludzie przypominają sobie esperanto po kilku dniach, natomiast przypomnienie sobie języka obcego lub nawet ojczystego to kwestia tygodni lub miesięcy. Oczywiście i tak potęgi ekonomiczne wymuszą naukę swojego języka, esperanto nikt nie wspiera. Dlatego nie jest taki popularny jak np. angielski. Ale od angielskiego jest dziesiatki razy lepszy dla ludzkości i dlatego należey go propagować. Nawet ten "wspaniały" angielski nie jest przecież jednolity i w różnych regionach świata ludzie różnie nim mówią - czasem nawet trudno ich zrozumieć osobie znającej doskonale ten język. Typowy przykład:
Mnie się wydaje,że nasze wnuki będą mówic do komórki, a komórka będzie na bierząco tłumaczyć, jak teraz robia to tłumacze(ludzie).
Żołnież australijski jest pytany w okopie przez oficera brytyjskiego:
- Have you come here to die?
- haw ju kam hier tu daj
- Przyszedłeś tu umrzeć?
odpowiedź:
- No, Sir. I came yesterday
Neu ser, aj kejm jesterdaj
- Nie, Sir. Przyszedłem wczoraj.
Po australijsku today (dzisiaj) jest wymawiane tak samo jak brytyjskie to die (umrzeć). Sami anglojęzyczni nie mogą się ze sobą czasami dogadać, a reszcie świata wciskają angielski jako super narzędzie do porozumiewania się na szczeblu międzynarodowym. Z chińskim będzie jeszcze gorzej.
paulopolo (Pokaż profil) 4 marca 2011, 09:36:36
Czas pokaże. Ja już wielokrotnie widzialem jak np. anglik pisze zdanie po angielsku w translatorze, po czym klika i komputer mowi po chińsku. I maja z tego straszny ubaw. Ja sam tez juz wiele razy korzystalem z translatora w trakcie dyskusji.
Angielski w szkolach to jest głownie nauka gramatyki, a nie mówienia i w tym jest pies pogrzebany. Uczniowie wiedza co to jest imiesłow bierny albo mowa zależna, a nie wiedza jak kupic bilet.
Wyższosc esperanto jest bezdyskusyjna,ale znam wielu ludzi, którzy przerwali nauke z powodu tego, ze malo ludzi mówi w tym jezyku. A ja im teraz mówie :" dobrze to prawda ze srednio 100 osob zna ten jezyk na kraj, ale to jest 100 ciekawych osob."
Ciekawe czy jesliby kazdy esperantysta dawal 10 zl miesiecznie to tez byśmy mieli jako takie dotacje? Po paru latach moze by sie uzbieralo na słownik.
Co do rachunków, to wiekszosc moich znajomych albo zapomniala jak sie mnoży i dzieli pisemnie albo nigdy nie wiedziala.
Swoja droga napisac post o 5:31
peteris92 (Pokaż profil) 5 marca 2011, 10:36:45
paulopolo:I to jest właśnie esencja nauki języków w szkołach. W szkołach uczyłem się angielskiego przez 10 lat, ale dopiero gdy wykupiłem sobie lekcje w prawdziwej szkole językowej, zrozumiałem jak przestarzała i nieskuteczna jest metodyka nauczania w normalnych szkołach.
Angielski w szkolach to jest głownie nauka gramatyki, a nie mówienia i w tym jest pies pogrzebany. Uczniowie wiedza co to jest imiesłow bierny albo mowa zależna, a nie wiedza jak kupic bilet.
Myślę, że ponad połowa ludzi po nauce angielskiego kilkuletniej w szkołach nie jest w stanie sklecić kilku komunikatywnych zdań.
Przy lepszych metodach taki nakład czasu pozwoliłby na to, że niemal każdy byłby w stanie mówić w języku płynnie.